Każdy z nas ma za sobą jakąś przeszłość. Bywa ona kolażem radości, przyjemnym wspomnieniem, a także bolesnym przeżyciem czy nawet ogromnym cierpieniem. Istotą teraźniejszości jest radzenie sobie z tym, co przeszłe i choć chcielibyśmy żyć wyłącznie 'tu i teraz' to przeszłość nas kształtuje i nie możemy się od niej odciąć, choć czasem bardzo byśmy tego chcieli.
Główna bohaterka książki Anny Ficner-Ogonowskiej "Alibi na szczęście" - Hanka jest kobietą solidnie doświadczoną przez życie. Jej przeszłość wyrysowała na teraźniejszości solidne blizny, które blokują dziewczynę przed doznaniem w teraźniejszości tego, co dobre. Hanka nie potrafi otworzyć się na mężczyzn. Boi się szczęścia i miłości. Najchętniej unikałaby relacji damsko-męskich.
Czytając, poznajemy kolejnych bohaterów, zatapiamy się w świecie przedstawionym, zanurzamy się w nim po same uszy i co najważniejsze.. tę książkę czytamy sercem. Jest ona napisana w tak niezwykły sposób, że otwiera duszę na wszelkie tęsknoty związane ze wspomnieniami, z zapachami dzieciństwa, z prawdziwą miłością i szczęściem, z poczuciem bliskości i przynależności do miejsc, w których człowiek czuje się bezpieczny.
Nie potrafię traktować prozy Anny Ficner-Ogonowskiej beznamiętnie, ponieważ pewne obawy głównej bohaterki towarzyszą i mojej egzystencji. Często zastanawiam się czy człowiek, który przeżył w przeszłości tragedię może czuć się szczęśliwy w teraźniejszości bez odrobiny poczucia winy? Czasem mam wrażenie, że nie wypada się cieszyć, gdy los w przeszłości dotkliwie nas doświadczył. Mam wrażenie, że wszystkie złe przeżycia powodują, iż człowiek w teraźniejszości jest naznaczony i podatny na kolejne ciosy od losu.
Książka ma nam jednak uświadomić, że człowiek szczęśliwy nie musi czuć się winny, nie musi posiadać żadnego alibi. Szczęście po prostu istnieje i towarzyszy (w czystej postaci) nawet tym, którzy mieli z nim problem w przeszłości.
Przyznam szczerze, że to pokaźnych rozmiarów proza, która bardzo drobiazgowo traktuje przeżycia wewnętrzne głównych bohaterów. Muszę jednak przyznać, że w żadnym razie nie powodowała mojego zniecierpliwienia. Co więcej, miałam ochotę poznać każdy detal rozumowania opisywanych szczegółowo postaci. Chciałam zrozumieć w jaki sposób rodzi się miłość, z czym musi zmagać się główna bohaterka, gdy unika odpowiedzi na zadawane jej pytania. Te szczegółowe opisy pozwalają wgryźć się w psychikę postaci. To bardzo ważne, w tej pisanej emocjami, książce. Tu wszystkie sprawy sercowe rozłożone są na części pierwsze i okraszone szybką analizą Dominiki, dobroduszną radą pani Irenki i przepuszczone przez sito innych, równie specyficznych bohaterów.
Pokochałam tę książkę. Uważam, że to proza z sercem. Fabuła bywa dość monotonna, bo ileż można czytać o tym, jak mężczyzna bardzo chce, a kobieta go unika? Nie o to w tej książce chodzi. Istotą jest to, że za każdym czynem, ukryto kawał emocji, a z kolei emocje te wynikają z przeszłości.
Książkę polecam wszystkim, którzy nie potrafią obojętnie podchodzić do życia. Ot tak, po prostu!
Ja z kolei już nie mogę doczekać się kolejnej części przygód moich wrześniowych bohaterów, którą nota bene mam pod ręką i za chwilkę rozpocznę.
A ja myślałam, że to kolejna nuda w stylu Sparksa... Przeczytam, może pomoże mi zrozumieć siebie i odblokować się na szczęście. Właśnie sobie uświadomiłam, że też ciągle szukam alibi, ale jakoś ciężko mi je znaleźć
OdpowiedzUsuńNie czytałam Sparksa, acz to chyba nie te klimaty. W moim odczuciu ta książka, o której piszę jest o wiele głębsza i zdecydowanie bardziej rzeczywista..
Usuń"Alibi na szczęście" od dawna leży na mojej półce, a ja jeszcze nie sięgnęłam po tę lekturę. Jak widać, to był błąd i muszę go naprawić jak najszybciej. Może i ja pokocham tę książkę? :)
OdpowiedzUsuń..u mnie też swoje przeleżała. Zmotywowała mnie kolejka chętnych, którzy dopytywali, kiedy ją przeczytam, ale każda motywacja jest dobra by ją przeczytać, bo naprawdę warto!
UsuńUważam, że na pewno ją pokochasz! :)