Wiem, że ostatnio nie opisuję wielu pozycji książkowych, ale czytam cały czas sporo. Zwykle zagłębiam się w lekturę, gdy karmię mojego malucha. Mamy kilka takich rytuałów, dzięki którym cały czas znajduję czas na książki podczas zwariowanego trybu życia, jaki prowadzę wraz z moim uroczym niemowlakiem :)
Dziś opiszę książkę, która bardzo głęboko utkwiła w mojej głowie. Jest nią "Kolacja" Hermana Kocha. Sama fabuła trochę przypominała mi "Rzeź" Polańskiego. Zarówno w książce, jak i filmie mamy do czynienia z treścią minimalistyczną. U Kocha rzecz rozgrywa się w restauracji, podczas kolacji. Cała książka zbudowana jest jakby między posiłkami. To właśnie one budują napięcie i swoistego rodzaju przerywnik, a może nawet prowokują akcję do tego, by przyspieszyła, gdy zbliżamy się do głównego dania, a w momencie kulminacji czujemy, tak jak nasi bohaterzy, pewnego rodzaju sytość.