piątek, 29 sierpnia 2014

Przemyślana abstrakcja

Książka Marty A. Trzeciak "Bliżej. Dalej" to pozycja, która mnie już na wstępie zaintrygowała. Muszę przyznać, że motyw pradawnej intuicji i nurt realizmu magicznego to coś, co bardzo mi odpowiada. Brzmi niebanalnie, obiecująco, a jednocześnie pobudza wyobraźnię do intensywniejszego odbioru.

Pierwszych kilka stron lektury to było zaskoczenie. Musiałam wejść w świat budowany przez autorkę. Pomimo zainteresowania książką, przyznam, że byłam lekko sceptyczna na początku, ale stało się tak, że z kilku stron zrobiło się ich kilkadziesiąt i nie potrafiłam przestać czytać. Bardzo pociągająca okazała się inność tej fabuły.

Trzy siostry i trzy inne charaktery.. totalna abstrakcja, ale ile w niej przemyślanego wdzięku! Rita, wulgarna i dosadna, grająca w zespole rockowym outsiderka. Stella, piękna i oddająca się niebezpiecznemu życiu kobieta wyzwolona i Matylda idealna, delikatna, wręcz eteryczna weganka, która żyje w doskonałym świecie, pełnym zasad i moralnych zakazów. Łączy je ojciec, ten sam mężczyzna, który łączy mnóstwo innych kobiet. Niestrudzony kochanek, dający rozkosz i wszystko, czego jego partnerki zapragną.

Siostry poznajemy w chwili, gdy przyjeżdżają na pogrzeb ojca. Przybywają tam setki rozżalonych kobiet, które nie mogą uwierzyć, że ich mężczyzna umarł. Po ceremonii znika jedna z sióstr. Rita wraz z Matyldą decydują się ratować Stellę z rąk brutalnego kochanka-porywacza..

Mogłabym tak pisać i pisać o treści książki, ale to nie ma sensu! Proza Marty A. Trzeciak oscyluje wokół absurdu, ale przyznam szczerze, że po przeczytaniu wyciągnęłam wnioski, które doskonale oddają sens naszej egzystencji. Mam wrażenie, że podróż kobiet przypomina walkę z wiatrakami Don Kichota, a także specyfikę dramatu Becketta, który w "Czekając na Godota" obrazuje pewien egzystencjalny dysonans. Wnioski należy wyciągać indywidualnie.

W mojej świadomości ta podróż, kierowana intuicją i tajemniczymi znakami, prowadzi do wnętrza siebie. Każda z bohaterek przeżyła przemianę, przewartościowała swoje życie. Bardzo często w kontakcie ze śmiercią kogoś, kogo kochamy, zmieniamy światopogląd i odnajdujemy nowe cele w życiu. To moja interpretacja książki. Być może odnajdziecie na kartach powieści coś zupełnie innego i wydaje mi się, że to będzie równie celna analiza.

Do czytania bardzo zachęcam! Zdaję sobie sprawę, że to nie jest przyjemna obyczajówka, ale pozwala rozwinąć swoją wyobraźnię. Co więcej, są epizody, które bawią do łez, bo w życiu codziennym nie mogłyby się zdarzyć, są skutki wydarzeń, których nikt nie mógłby wymyślić. Autorce należą się solidne podziękowania za kawał tak intrygującej fabuły! Niech moim podziękowaniem będzie ta recenzja :)

Książkę dostałam dzięki uprzejmości wydawnictwa
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/26884_417159380148_297504_n.jpg

 oraz
współpracy z blogiem Książki Moja Miłość

piątek, 22 sierpnia 2014

Przyjaciółki

Książki o przyjaźni. Wbrew pozorom mogłoby się wydawać, że ten temat znajdziemy w każdej prozie kobiecej, ale Agata Kołakowska w "Przyjaciółkach" postanowiła skupić uwagę wyłącznie na tym temacie. Wydawać mogłoby się, że temat dość banalny, ale sposób, w jaki autorka podała nam rodzącą się relację między trzema kobietami, jest naprawdę zajmujący.

Wyobraźcie sobie, że poznajecie przyjaciela poprzez ogłoszenie w Internecie. Głupie? Też tak pomyślałam, ale przecież w sieci można spotkać normalnych ludzi, więc dlaczego nie? Być może chodzi o samą definicję. Przyjaciel to ktoś taki, z kim znamy się od lat, wiemy o nim niemal tyle, ile o sobie.

Cóż, dość sceptycznie podeszłam do fabuły czytając o książce, ale muszę przyznać, że pomimo pewnych prostych rozwiązań, które trochę irytowały mnie podczas czytania, książkę przerzuciłam bardzo szybko. Fabuła okazała się zajmująca, dzieje się w niej naprawdę wiele i choć mogłam spodziewać się pewnych następstw wynikających z podejmowanych przez bohaterki decyzji, to i tak książkę czytało mi się przyjemnie.

To proza z kategorii rozluźniającej. Daje wytchnienie w życiu codziennym i nie wymaga wiele od odbiorcy. To książka o przyjaźni i o tym, w jaki sposób budują się relacje między kobietami, tak od podstaw i tak na zawsze. Myślę, że trzy główne bohaterki są w stanie spowodować wiele uśmiechu na ustach czytelniczek, a przecież o to chodzi, gdy czytamy książki lekkie. Mają powodować rozluźnienie i pewną dozę zaciekawienia.

Książkę polecam wszystkim, którzy mają ochotę na niewymagającą fabułę, która jednocześnie potrafi zaintrygować i zmusić do przeczytania całości. Muszę podkreślić, iż autorka udowodniła, że książka o kobiecej przyjaźni nie musi być nudna i przewidywalna. Tym bardziej polecam ją każdemu, kto ma ochotę na prozę przyjemną i zachęcam do zerknięcia pod okładkę. Fabuła się obroni.

środa, 20 sierpnia 2014

Skandynawska kobiecość

Herbjørg Wassmo w książce "Stulecie" fenomenalnie buduje obraz rozwijającego się kraju. Uważam, że autorka genialnie posługuje się faktami historycznymi, które w żaden sposób nie zaburzyły niespiesznego czytania o pędzącym, codziennym życiu w Skandynawii. Właśnie ta codzienność, opisana przez autorkę, urzekła mnie do tego stopnia, że książka z pewnością pozostanie na długo w mojej głowie.

Głównymi bohaterkami są Sara Susanne, Elida i Hjørdis, czyli prababka, babka i matka autorki. Ich losy odziane zostały w surową, skandynawską emocjonalność. Wszystko, o czym czytamy jest zdecydowanie zdawkowe i pozbawione nadmiernych opisów, aczkolwiek autorka potrafi właśnie poprzez specyfikę opisu dawkować emocje.

Trzy kobiety i trzy odmienne światy, które łączy miłość, mnóstwo wyrzeczeń i świadomość, że rola kobiety w tworzeniu rodziny jest tą najistotniejszą powinnością. To właśnie dla rodziny Sara Susanne rezygnuje z relacji, która zacieśnia się między nią i pastorem. To właśnie rodzina powoduje, że Elida wyjeżdża z miejsca, które nazywała domem i to właśnie do niej wraca najmłodsza Hjørdis. 

Życie trzech kobiet nacechowane zostało wieloma przeciwnościami losu, ale jest to lektura optymistyczna. Główne bohaterki nawet przez chwilę nie boleją nad swoim życiem, nie popadają w depresję i w brak wiary. One dzielnie bronią najbliższych. Robią wszystko, by ich rodzinom żyło się dobrze. 

Urzekła mnie ta powieść. Przede wszystkim skupiłam swoją uwagę na losach kobiet. Ich siła i surowość jest dla mnie godna podziwu. To właśnie one implikują nierozerwalność więzi rodzinnych.

Zdaję sobie sprawę, że tło historyczne, które doskonale zostało wplecione w losy poszczególnych kobiet również warte jest uwagi. Historia Skandynawii i ewoluującej kultury, a nawet obyczajowości również wzorcowo została opisana na kartach powieści. Czytając, można się doszukać wielu interesujących informacji, podkreślających zmieniającą się na przestrzeni stulecia codzienność.

Uważam, że wątków i zagadnień w obrębie "Stulecia" jest dużo więcej. Jestem przekonana, że miłośnik Skandynawii znajdzie w tej książce coś, co będzie wspominał długo po przeczytaniu książki, dlatego z ogromną przyjemnością chciałabym wszystkim polecić tę lekturę. Uważam, że w doskonały sposób przekazuje ogromną dawkę wiedzy i bardzo ciekawą historię silnych kobiet. Myślę, że warto zajrzeć pod tę piękną okładkę i oddać się niespiesznej lekturze!


Książkę dostałam dzięki uprzejmości wydawnictwa

wtorek, 19 sierpnia 2014

Literacki przesyt

Udało mi się jakiś czas temu zdobyć książkę Magdaleny Witkiewicz "Pensjonat marzeń". Jest to kontynuacja, czytanej przeze mnie jakiś czas temu "Szkoły żon" <kliknij mnie>.

Proza tej autorki od pierwszych książek okazała się dla mnie bardzo przyjemna. Mogłam kolejne fabuły pochłaniać bardzo szybko i z uporem maniaka poszukiwać kolejnych książek, które ciągle były niezawodne. Tym razem jednak mam poczucie pewnego niespełnienia.

Główne bohaterki, które poznałam już w poprzedniej książce, okazały się teraz przewidywalne, a ich przygody jak na prozę Witkiewicz mniej atrakcyjne. Książkę czytało się przyjemnie, ale nie czułam już tego nienasycenia, które towarzyszyło mi podczas czytania "Szkoły żon", kolejnych przygód "Milaczka", a nawet fabuły książki "Zamek z piasku".

Mam nieodparte wrażenie, że pewnych książek i wyczerpanych fabuł nie warto kontynuować. Czasem może trafniejszą opcją jest skupić się na czymś nowym. Chyba wolałabym pozostać nienasycona po przeczytaniu pierwszej części niż zawiedziona po lekturze drugiej książki, ale wydaje mi się, że moje odczucia są z kategorii tych jednostkowych, bo raczej w sieci spotkałam się z pochlebnymi notami tejże pozycji.

Jeśli chodzi o treść, występują w niej te same bohaterki, które możemy spotkać w części pierwszej. Ich charaktery pozwoliły na zbudowanie babskiej przyjaźni. Kobiety wspierają się wzajemnie po wyjściu ze szkoły żon. Ich życie to wartka - pełna przygód - akcja i w efekcie pasmo sukcesów. Książka ma bardzo optymistyczny wydźwięk. Daje poczucie, że przecież w życiu wszystko musi się udać, że po nocy przychodzi dzień, tym bardziej, gdy mamy pozytywnych ludzi dookoła. 

Jednak muszę jeszcze raz podkreślić swoje nienasycenie. Chyba wolałabym tej części nie czytać. Chciałabym mieć poczucie, że ta fikcja literacka i bajkowość, którą czułam czytając pierwszą część nie będzie po raz kolejny tak intensywnie eksploatowana. W końcu w każdej bajce wypada zostawić odrobinę niedopowiedzianej historii, by nasza wyobraźnia miała możliwość subtelnej interpretacji.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nobilitacja miłości

Agnieszka Lingas-Łoniewska książką "Zakład o miłość" sprawiła, iż moja doba skutecznie się wydłużyła. Musiało się tak stać, bo książkę pochłonęłam w ciągu jednego dnia. To zadziwiające, ponieważ historia przedstawiona przez autorkę jest niewyszukana, ale ciekawość kobieca skutecznie zachęcała mnie do tego, by poznać dalsze losy bohaterów.

Sylwia jest współczesną księżniczką. Żyje zgodnie z rodzinną tradycją i nakazami, które dyktują jej rodzice. Egzystuje tak od zawsze i nawet przez chwilę nie zastanawia się nad tym, czego tak naprawdę chce od życia?
Aleks to chłopak tajemniczy, skutecznie uciekający od uczuć i od reguł, którymi kierują się ludzie. To outsider i egoista, podskórnie broniący się przed światem i emocjami.

Spotkanie tej dwójki bohaterów powoduje zatrzęsienie w ich poukładanym życiu, a burzliwe emocje będą tworzyć zupełnie nowy świat, pełen nowych wartości i niełatwych uczuć.

Myślę, że fenomenem tej lektury jest zbudowanie właśnie tak skrajnych postaci. W końcu przeciwieństwa się przyciągają, ale nie jest to proste, bo Sylwia i Aleks o świecie myślą zupełnie inaczej. Wiele musi się wydarzyć, by główni bohaterowie poczuli, że ich światopogląd należy zmodyfikować, że wcale nie są skazani na życie bez miłości, że wystarczy się postarać, by zdobyć miłość. 

Zdaję sobie sprawę, że problematyka książki jest prozaiczna, ale wiem też, że wielu młodych ludzi ma postawę roszczeniową i od życia wymaga tego, by pojawił się ktoś wyjątkowy, by wszystkie założenia realizowały się ot tak - po prostu! Być może właśnie dlatego tę książkę czyta się dobrze, bo ona sprawia, że uświadamiamy sobie, iż w życiu należy się starać. Nic nie dzieje się w naszym świecie tak po prostu. Jeśli chcemy poznać miłość swojego życia musimy się postarać, jeśli mamy ochotę na coś wspaniałego, musimy o to zawalczyć. Świat nie daje nam gotowych rozwiązań i nie realizuje za nas marzeń, które snujemy w tajemnicy przed wszystkimi.

Książkę polecam, bo czyta się ją naprawdę szybko. Fabuła trzyma w napięciu i motywuje do przerzucania kolejnych kart książki. Tym bardziej, gdy zaczynamy rozumieć, iż bohaterowie, by osiągnąć spełnienie, muszą stoczyć bój ze sobą i swoimi najbliższymi. Jak skończy się ta historia? Myślę, że warto się przekonać..