piątek, 28 listopada 2014

Dobry początek

Przyznam szczerze, że już dawno nie miałam do czynienia z powieścią sensacyjno-kryminalną. Być może dlatego odwlekałam czytanie książki Mariusza Zielke "Easylog". Wiedziałam jedno - chcę ją przeczytać, bo ponoć to bardzo intrygująca polska proza i obiecujący autor.

Pierwsze strony bardzo mnie zniechęciły. Czytam i czytam, a mam wrażenie, że brnę w jakąś przegadaną obyczajówkę. Nic się nie dzieje, główny bohater - Ben Stiller też jakiś taki niewyraźny, ale cieszę się bardzo, że dałam tej prozie szansę, bo mnie baardzo pozytywnie zaskoczyła. To zupełnie inna estetyka niż ta, do której przywykłam. Mam wrażenie, że zostałam wiedziona za nos przez autora, który ma niebywałą umiejętność budowania świata przedstawionego tylko po to, by w efekcie wszystko zniszczyć i udowodnić, że tak naprawdę jako czytelnik nie wiem nic.

Bardzo podobał mi się wątek Wallego, który wprowadził w akcję dodatkowe treści. Problemy, nad którymi głowią się wszyscy postępowi ludzie, związane ze sztuczną inteligencją i strachem, który się z nią kojarzy. Książka udowadnia nam, że postęp technologiczny może doprowadzić do wielu problemów, ale bywa również ułatwieniem. Istotą jest znalezienie granicy między tymi biegunami i właśnie ta kwestia bywa najtrudniejszą częścią egzystencji.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Niepocieszona

Czekałam z niecierpliwością na kolejną część losów bohaterów Malowniczego. Po pierwszej części Magdaleny Kordel "Malownicze. Wymarzony dom", nadeszła wreszcie wyczekiwana część druga "Malownicze. Wymarzony czas". Oczekiwań wobec tek książki miałam dość sporo. Miała być przyjemna i interesująca, dobrze napisana i wciągająca, z ogromnym poczuciem humoru i sporą dawką optymizmu. Jednym słowem taka, jak inne jej książki - doskonała!

Okazało się jednak, że ta druga część pomimo tego, iż była naprawdę sympatyczną lekturą zatraciła swój specyficzny magnetyzm, który miały pozostałe pozycje tej autorki. Bardzo przewidywalnej treści nie zakłócił nawet mężczyzna z bronią, co może świadczyć o tym, że fabuła była trochę pretensjonalna. Irytowały mnie bardzo liczne literówki, bo choć zdaję sobie sprawę, że każdy ma prawo popełniać błędy, to w momencie, gdy mamy do czynienia z wydaną już książką, która przeszła przez kontrolę autorki, korektę i przez sztab innych ludzi odpowiedzialnych za jej wydanie, oczekuję niemal hiperpoprawności. 

Jeśli chodzi o fabułę, to mamy w niej do czynienia z kontynuacją losów Madeleine i jej niespodziewanych gości. Dzieje się u niej wiele. Czasem dziwię się, jak w takim chaosie można odnaleźć siebie i zapanować nad codziennością? Opisane przez autorkę epizody do mnie nie trafiały. W nadmiarze detali zagubiłam tę przyjemną dla oka płynność w postaci uroczej narracji. W książce po prostu wiele się działo, wiele nieistotnych drobiazgów poznałam, zaś sporo tych przyjemnych detali nie miałam okazji zagłębić. Tym razem moja estetyka i odbiór książki okazały się absolutnie niekompatybilne z pomysłem autorki.

czwartek, 20 listopada 2014

Odważnie

Choć mam dostęp do wielu książek Diane Chamberlain, muszę przyznać, że sobie je dozuję. Niektóre fabuły wydają się być zupełnie nie dla mnie, ale "W słusznej sprawie" to książka, którą przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Przyznam szczerze, że po pierwszej lekturze miałam poczucie, iż to autorka, która porusza się bardziej po kryminalnej sferze życia. Myślałam, że ona pisze wyłącznie książki z przestępstwem w tle. No i nieźle się pomyliłam!

"W słusznej sprawie" porusza problem Programu Sterylizacji Eugenicznej, który w latach 1929-1975 istniał w Karolinie Północnej. To szczerze mną wstrząsnęło, bo nie miałam pojęcia o tej czarnej karcie historii. Dokładniej mówiąc, chodziło o to, że prawnie zezwalano na sterylizację osób, które były upośledzone, chorujące i przebywające w ośrodkach opieki. Być może, zastanawiając się głębiej, pomyślicie, że to nic strasznego. Mnie przeraża w takich programach jedna kwestia: kto decydował o tym, czy daną osobę należy zakwalifikować do tego projektu? Mam takie poczucie, że gdy chodzi o takie decyzje bardzo łatwo je zmanipulować. O tym właśnie jest książka Diane Chamberlain. 

Główna bohaterka, kobieta, która zaczyna pracę w opiece społecznej, pełna idealizmu i przekonana o chęci niesienia pomocy biednym, spotyka się z biurokracją, na którą nie ma zamiaru się godzić. Pomaga rodzinie, w której jedna dziewczyna jest już po zabiegu sterylizacji, zaś druga znajduje się na liście osób, które mają się do niego zakwalifikować. Bohaterki przedstawione przez autorkę nie są jednowymiarowe. Pokazują, jak trudno podjąć właściwą decyzję, by nie skrzywdzić człowieka.

piątek, 14 listopada 2014

Fabularna inność

Tym razem debiutowałam jako czytelniczka powieści grozy. Przyznam szczerze, że bardzo nie lubię strachu, ale z racji faktu, iż książkę napisała moja imienniczka - Olga Haber, postanowiłam, że spróbuję. Książka nosi tytuł "Oni" i muszę przyznać, że nie poczułam odrobiny strachu, zagłębiając się w fabułę, ale towarzyszyło mi mnóstwo innych emocji, tych naprawdę pozytywnych. 

Mam poczucie, że to bardzo przyjemna literatura obyczajowa. Owszem, posiada wątki nieco transcendentne, ale nie wywołały one w mojej wyobraźni przerażenia. Wydaje mi się, że w informacjach z kraju i ze świata, którymi bombardują nas codziennie media, jest dużo więcej zła i tych negatywnych emocji.

Żeby była jasność, dla mnie książka jest naprawdę przyjemna, nie potrzebowałam dodatkowej dawki adrenaliny, choć przyznam szczerze, że nie rozumiem za bardzo szaty graficznej. Dla mnie to sprawnie napisana, bardzo przyjemna powieść obyczajowa z elementami sensacji i fantastyki (choć ta ostatnia jest nieco naciągana). Co nie zmienia faktu, że tak naprawdę w powieściach obyczajowych nie spotykamy takich rozwiązań, jakie zastosowała autorka w tej prozie.

czwartek, 13 listopada 2014

Przemyślenia

Jacek Hugo-Bader to człowiek, którego książek nie miałam okazji poznać. Kojarzyły mi się z typowo męskim podejściem do tematu. Przyznam szczerze, że taka literatura to coś, czego skutecznie unikam, bo to nie moja estetyka, ale gdy usłyszałam o tym, że autor napisał książkę "Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak", to postanowiłam, że spróbuję.

Bardzo zależało mi na męskiej opinii. Na takim prawdziwym reportażu, który wytłumaczyłby mi, jak mogę ustosunkować się do tragedii, która miała miejsce w górach. Chciałam, żeby ktoś mi pomógł i odpowiedział na pytania, które mnie dręczyły. Bardzo chciałam zrozumieć tych mężczyzn i ich pasję.

Jacek Hugo-Bader ujął mnie tym, że pisał o wszystkim z perspektywy osoby niechcianej. Na tej wyprawie był najbardziej niepewnym ogniwem, nikt nie potrafił przewidzieć, ile z tego, co się dzieje, dotrze do ludzi poprzez jego książkę. On czuł, że emocji podczas wyprawy jest całe mnóstwo. Nie wszyscy traktowali go jak przyjaciela, był również postrzegany jako wróg. To bardzo trudne dla kogoś, kto podejmuje ryzyko wędrówki, ale jakże oczywiste, gdy pomyślimy o tej tragedii, o tym, jak ona została nagłośniona i jakie żniwo zebrała wśród współuczestników.

wtorek, 11 listopada 2014

Trafna fabuła

Ostatnio czytam ogromne ilości książek, ale trudno mi się zebrać, by napisać recenzję. Mam zamiar to nadrobić i zacznę od lektury, która okazała się przemiłym zaskoczeniem. Bardzo zainteresowała mnie recenzja "Zachłannych" Magdaleny Żelazowskiej i muszę przyznać, że gdy książka trafiła już moje ręce miałam pewne obawy. 

Często opinie, które w jakiś sposób zachęcają mnie do czytania, okazują się zupełnie inną historią, niż ta, którą czytam. To irytuje i sprawia, że tracę wiarę w słowa, którymi okraszone są okładki. 

W tym przypadku mam poczucie, że fabuła była jeszcze lepsza niż skrót, mający przekonać mnie do przeczytania tej historii. Książka jest dla mnie prawdziwym zaskoczeniem i to pod każdym względem. Zupełnie obca autorka, a debiut naprawdę bardzo interesujący.

Fabuła opowiada historię trzech osób. Pisaną rozdziałami, z perspektywy każdego z bohaterów, dzięki temu łatwiej nam poznać ich myślenie i zrozumieć podejmowane przez nich decyzje. Faktem jest, że te trzy opowieści tworzą całość, o jakiej mi się nie śniło. Ładnie spięty klamrą wywód, który daje do myślenia i uświadamia czytelnikowi, że autorka wszystko w tej książce przemyślała i dopracowała. Choć muszę przyznać, że niektóre dygresje bywały trywialne, ale absolutnie nie powodowały chaosu w odbiorze całości. Wygrało uporządkowanie i naprawdę fajne podejście do tematu dorosłości. 

Bohaterowie, którzy na początku stracili w moich oczach, zostali wybieleni, gdy zrozumiałam ich wewnętrzne rozterki. W tej książce żadna z postaw nie jest oczywista. Wszystkie marzenia prowadzą do głębszych przemyśleń, a ich realizacja okazuje się bardzo przewrotnie zaplanowana przez los.

Książkę mogę z czystym sumieniem polecać. Mam wrażenie, że lektura trafi do wszystkich, oscylujących wokół trzydziestki, ponieważ to wiek, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze marzenia są w zasięgu ręki i albo teraz, albo nigdy. Chętnie poczytam Wasze opinie na temat tej książki.

Książkę dostałam dzięki uprzejmości wydawnictwa