Zacząć muszę od tego, że pokochałam magazyn "Sens". To prawdziwa miłość. Zaczęła się w styczniu podczas wyjazdu służbowego, gdy na dworcu pewnego miasta, postanowiłam sobie kupić coś do poczytania (tak dla odmiany). Przeglądając różne magazyny wpadł mi w ręce "Sens". Pobieżnie przejrzałam tytuły: "Nowoczesne postanowienia", "Mosty zamiast murów", "Ty też jesteś twórcą", "Nie oceniam", "Nie narzekam", "Jestem wdzięczna".. Pomyślałam, to musi być bardzo pogodny magazyn. Nie muszę chyba dodawać, że w innych widziałam głównie hasła manipulujące, naginające fakty i zdecydowanie bardziej agresywne niż te, które przytoczyłam wcześniej. No i tak się właśnie pokochaliśmy.
Nadmienię jeszcze, że nie jestem feministką, ale ze względu na świeżą miłość do "Sensu" postanowiłam mieć zdanie, oparte o fakty, w poruszanej przez Hannę Samson i Marię Sveland kwestii.
Obie autorki skupiają się na wzorcu tzw. Matki Polki, która stara się pogodzić tysiąc ról, jakimi obarczyło ją życie, nie mając czasu dla siebie. W porównaniu z losem kobiety, życie mężczyzny prezentuje się niebywale uroczo. Mężczyzna według wykreowanego schematu pracuje w pracy, zaś w domu odpoczywa i nie ma wyrzutów sumienia, gdy musi wyjechać na dłużej i zostawić kobietę z dzieckiem. Taka jest w końcu jego praca. Mężczyzna ma również czas dla siebie, zaś kobieta niekoniecznie. Ona po prostu oddaje się cała obowiązkom i rodzinie. Nie zostawia nic, co byłoby tylko dla niej, ona staje się spójna z definicją rodziny.
W prozie Marii Sveland Sara, główna bohaterka wyjeżdża na tydzień z domu. Ma wyrzuty sumienia, ale postanawia zrobić coś dla siebie. Nie zamierza się bawić, szaleć, zwiedzać. Jej głównym celem jest nabranie dystansu do codzienności. Ona chce chwili ze sobą i swoimi myślami. Poznajemy jej świat i wszystko, co dzieje się w jej głowie. Dowiadujemy się, że społeczna i kulturowa rola kształtuje ją na Matkę Polkę. Sara filtruje swoje życie i wskazuje prawidła, które spowodowały, że jest kobietą zgorzkniałą. Ma poczucie, że jest niewidzialna i bezsilna, a przez to staje się nieżyczliwa i małostkowa.
Muszę przyznać, że absolutnie nie zgadzam się z tym schematem myślowym, który został przedstawiony w książce. Zdaję sobie sprawę, że i tak bywa w relacjach niektórych par, ale nie potrafię przyswoić takich skrótów myślowych i takich uproszczeń fabuły. Gdybym pochwaliła treść tej książki, musiałabym założyć, że ten schemat jest jedynym, z jakim mamy do czynienia. Uważam, że relacje między partnerami polegają na czymś innym. Tę książkę można potraktować jako pewnego rodzaju ostrzeżenie. W relacjach damsko-męskich żadna ze stron nie powinna stracić swojej indywidualności. Nie możemy się poświęcać bez reszty. Musimy pomyśleć także o sobie, choć przez chwilę, przez pięć minut.. Tym sposobem drugiej osobie będziemy w stanie dać jeszcze więcej niż możemy sobie wyobrazić. Co więcej, nie staniemy się zgorzkniali.
Skrajny feminizm i schematy związane z kulturowym aspektem bycia Matką Polką to oczywiście nie moja bajka, ale uważam, że warto zapoznać się ze "Zgorzkniałą pizdą". Ta książka otwiera oczy na pewne pseudowartości, od których należy stronić w życiu codziennym.