Przede mną bardzo trudne zadanie, zrecenzować książkę filozofa i religioznawcy, Tadeusza Gadacza "O ulotności życia". Nie ukrywam, że autor budzi mój ogromny szacunek, gdyż wiedza, którą posiada jest olbrzymia, a sama książka zawiera w sobie sporo odnośników do dzieł myślicieli, którzy zapisali się na kartach historii. Bardzo doceniam niebywały intelekt twórcy, choć przyznam, że książka do łatwych nie należy.
Zacznę może od tego, że tytuł sugerował mi zupełnie inną tematykę. Wydawało mi się, że wykroczę poza życie doczesne w stronę nieznaną i że dzięki temu poszerzę swoją wiedzę z zakresu transcendencji. Okazało się jednak, że autor przedstawił w niniejszym zbiorze teksty traktujące o tym, co w życiu ulotne i zmienne.
Autor posługując się odniesieniami do myśli znanych filozofów, skłonił mnie do wielu przemyśleń.
Zaczęłam rozważać jego spostrzeżenia, które m.in. zmodyfikowały ogólnie przyjętą definicję szczęścia. Według autora współczesność charakteryzuje się tym, że dążenie do szczęścia zostało wyparte przez dążenie do sukcesu. Zgodzę się z tym, choć przyznam, że to przykre.
Podobne rozważania dotyczyły kwestii przebaczenia i powiązanej z nią karą śmierci. Po lekturze zaczęłam wątpić w to, że jest ona rozwiązaniem problemów ludzi skrzywdzonych, bo przecież nic nie zrekompensuje poczucia krzywdy, która nieodwracalnie dotyka poszkodowanych.
Autor próbuje również zdefiniować kryzys w szkole, który wynika z tego, że szkoła przestała być wspólnotą, a wychowawca przestał być autorytetem.
Muszę przyznać, że mnogość tematów, poglądów i motywów, które można odnaleźć na kartach tej książki powoduje lekki zawrót głowy i nie pozwala szczegółowo zająć się recenzowaną całością, ale filozofia ma to do siebie, że jest eteryczna i wielowymiarowa. Być może na tym polega ulotność życia, o którym czytamy w tej książce.
W mojej literaturoznawczej przygodzie miałam przyjemność obcować z ludźmi, którzy nacisk kładli na motyw podróży w literaturze. Jest ona rozumiana jako linearna wędrówka, ciągłe oddalanie się w stronę nikomu nieznaną, albo jako podróż do miejsca, z którego wyruszyliśmy - kołowe powroty. Nie ukrywam, że wiele przyjemności sprawiło mi czytanie o podróży Abrahama, która nawiązywała do podróży linearnej i o wędrówce Odyseusza, która była niewątpliwie kołowa.
Książkę polecam wszystkim, którzy doceniają filozoficzne rozważania wokół egzystencjalnych problemów współczesnego świata.
Ja trochę żałuję, że oscylowałam wokół doczesności, a nie wyruszyłam w podróż w stronę transcendencji..
Książkę dostałam dzięki uprzejmości wydawnictwa
oraz
współpracy z blogiem Książki Moja Miłość
Nie czytuję książek filozoficznych, bo wolę szukać prawd życiowych w powieściach. Utwory takie jak ten poznaję jedynie poprzez napotkanie gdzieś przypadkowo cytaty, nie ciążą mi one tak wtedy i nie nużą. Na półce mam obecnie książeczkę Stefana Garczyńskiego "O radości" i jej lekurę też wciąż przekładam, chyba zacznę po prostu czytać urywkami, przed snem...
OdpowiedzUsuńKsiążki filozoficzne mają w sobie tę moc, że niemal każde zdanie można traktować jak sentencję i pomysł na odrębny, rozbudowany esej.
UsuńBardzo trudno o nich pisać, jeszcze trudniej oceniać. Co nie zmienia faktu, że należy mieć ogromną wiedzę, by takie książki tworzyć.
Obecnie nie mam ochoty na takie filozoficzne rozważania, ale będę o tej książce pamiętać. Na pewno odpowiednia chwila nadejdzie.
OdpowiedzUsuńNo z pewnością na takie pozycje trzeba odnaleźć odpowiedni moment. U mnie książka też troszkę przeleżała, ale to proza bardzo uniwersalna, więc poczeka na czytelnika
Usuń