W roku, w którym zdarzyła się katastrofa w Czarnobylu byłam miesięcznym dzieckiem i znam tę historię głównie z przekazu rodziców, którzy próbowali mnie przed jej skutkami ochronić. Z efektami radioaktywności walczył cały świat, gdyż było to wydarzenie nowe, a jak wiadomo to, co nowe nie ma definicji i standardowych sposobów reagowania.
Przyznam szczerze, że książka Merle Hilbk "Czarnobyl Baby" zaintrygowała mnie, gdy zerknęłam na tytuł. Mój rocznik to przecież rocznik Czarnobyla, więc założyłam, że ta książka będzie dla mnie pewnego rodzaju podróżą w czasie i przestrzeni. Nie pomyliłam się!
W związku z moim wiekiem czasy powojenne są dla mnie przestrzenią, o której głównie słyszę w rozmowach i wyłącznie dzięki przekazom ustnym jestem w stanie budować w swojej głowie obraz tej epoki. Będąc małym dzieckiem nie musiałam rozumieć, co dzieje się wokół, a gdy moja percepcja podrosła zaczął się już inny świat i inna rzeczywistość. Ubolewam nad tym, ale wyłącznie przez pryzmat pewnej historycznej luki, bo w szkole dowiedziałam się niewiele, a poza nią ciągle zasypywana jestem informacjami, które muszę traktować wybiórczo.
Nie zmienia to faktu, że książka, o której chcę napisać kilka słów, wzbudziła we mnie dziwne uczucia. Przede wszystkim nigdy, ale to nigdy nie pomyślałam o tym, co się dzieje z przestrzenią Czarnobyla obecnie. Nie pomyślałam o tragedii, która dotknęła tysiące ludzi. Nie podejrzewałam, że ich losy nawet dziś są dalekie od ogólnie pojętej normalności, choć dla nich to 'chleb powszedni', bo innego świata nie znają.
Jestem tą wiedzą szczerze przytłoczona. Co więcej, w konfrontacji z Niemką, która poznaje te tereny i o nich pisze, czuję niespójność. Mam wrażenie, że historyczne zaszłości między narodami powodują, że wydźwięk tej książki nie jest obiektywnym reportażem. Mogę się mylić, bo to dla mnie nowe. Wiem jedno ta książka zmieniła moje podejście do świata.
Ludzie żyjący w przestrzeni, która jest dla nich wręcz zabójcza, z powodów jakiejś zakorzenionej tożsamości, o której dzisiejszy świat stara się zapomnieć, to dla mnie historie niepojęte. Połączenie młodych, którzy jeżdżą na obszar strefy zamkniętej, bo to jest fajne, bo mogą na bazie tych krajobrazów stworzyć przestrzeń do gier komputerowych, z osobami, które właśnie w tych okolicach spędzili niemal całe swoje życie i bronią wiary w łaskawość tej ziemi i tych terenów, to tak niewiarygodne połączenie, że aż włos na głowie się jeży.
Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, bo jest właśnie taka trochę przegadana i niekompletna. Ten subiektywny sposób przekazu działa na moją wyobraźnie najbardziej twórczo i prawdziwie. Sama mogę pewne wątki traktować bardziej poważnie, a inne 'z przymrużeniem oka', co nie zmienia faktu, że książkę chciałabym bardzo polecić. Warto ją przeczytać, przejrzeć, pobieżnie przewertować, warto choć na chwilę przystanąć i pomyśleć o swoim życiu w konfrontacji z losem innych.. Myślę, że to dobra lekcja pokory.
Sam temat mnie interesuje, więc jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam, Ciekawa okładka.
OdpowiedzUsuńKsiążka inna, traktuje problem Czarnobyla w dość specyficzny spsoób, ale godna przeczytania :)
Usuń