wtorek, 19 listopada 2013

Marketingowo trafiona

Tak bardzo czekałam na książkę Anny Ficner-Ogonowskiej "Szczęście w cichą noc". Gdy tylko miałam możliwość, by ją przeczytać.. zarezerwowałam sobie weekend tylko dla mnie i dla tej porywającej prozy.. Spodziewałam się wielu ciekawych wątków osnutych wokół przygotowań do świąt, a w moich rękach spoczęła niewielkich rozmiarów książeczka, w której znalazłam sporo pustych przestrzeni, rozdział z przepisami świątecznymi i tak niewiele treści, że aż zrobiło mi się żal.. żal tego zarezerwowanego dla książki weekendu i tego oczekiwania na kolejne fantastyczne przygody, gdyż do tej pory wspominam losy bohaterów opisane w poprzednich książkach i to specyficzne ciepełko, które z nich biło.

Przyznam szczerze, że emocje związane z czytaniem lektury opadły niezwykle szybko. Okazało się, że treści jest w niej tak niewiele, gdyż akcja opisuje kilka dni przygotowań do świąt Bożego Narodzenia i wspólną Wigilię. Koncepcja niby ciekawa, spotykamy wszystkich bohaterów, ale cóż z tego, jak nic więcej się w tej książeczce się nie zmieściło.

Po przeczytaniu mam tak ogromne poczucie, że ktoś ze mnie zakpił, że prawa rynku żądzą się innymi prawami niż prawa czytelniczych oczekiwań. Mam wrażenie, że zostałam spławiona, potraktowana jakoś tak po prostu źle, że w tym momencie ważniejsze okazało się wydanie historyjki na potrzeby świąt, która sprawi, że ludzie będą ją kupować, bo pozostałe pozycje tej autorki sprzedają się bardzo dobrze i cały czas są na listach najczęściej kupowanych książek, więc i ta okaże się marketingowym sukcesem. Jakoś tak mi źle z tego powodu. Być może dlatego, że też się nabrałam, być może dlatego, że czasem (a w tym przypadku - zdecydowanie!) prawa rynku mnie bardzo irytują..

Do książki mam ambiwalentny stosunek, więc jeśli macie ochotę.. kupujcie, a jeśli nie.. tym razem zachęcać nie będę. Polecałabym trzy poprzednie książki tej autorki, bo uważam, że to naprawdę dobra polska proza na każdą okazję. Ma w sobie ciepło i klimat. Jest godna polecania i przeczytania. Kontynuacja, o której dziś piszę, uważam, że poza chwytem marketingowym trafionym w punkt, nie ma innych atutów, na których temat warto byłoby się rozwodzić.
A szkoda!

10 komentarzy:

  1. I znów my, czytelnicy, tracimy na prawach marketingu. Wtedy zastanawiam się, co mysli na ten temat autor takiej książki. Czy jest mu żal? Czy kłują go pieniądze zarobione na takiej publikacji? A może jest zachwycony? A jeśli to ostatnie, to w takim razie, czy był szczery w poprzednich, tak dobrych, powieściach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle usprawiedliwiam autorów, bo któż nie chciałby być wydawany, tak z okazji świąt, rocznic i innych powodów?.. ale książka obroni się tylko wtedy, gdy jest wydana, bo autor dopiął swą pracę na ostatni guzik i chce się tym osiągnięciem podzielić z czytelnikiem. Właśnie takie książki są najcenniejsze, pozostałe będą sezonową przyjemnością, a to przykre..

      Usuń
  2. Mnie akurat rozczarowały pierwsze dwie części, po trzecią już nie mam zamiaru sięgać. Gdy zobaczyłam tę w zapowiedziach, od razu pomyślałam właśnie o marketingu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, że do Ciebie nie trafił ten specyficzny klimat bijący z trylogii, którą autorka mnie oczarowała.

      Usuń
  3. Pierwsze dwie powieści autorki mam w domu i czekają na przeczytanie. Gdy zobaczyłam w księgarni tę najnowszą książkę, to zaskoczyła mnie jej objętość, bo poprzednie części są przecież całkiem sporych rozmiarów. Pomysł wydaje się całkiem sympatycznym, świątecznym akcentem, więc wielka szkoda, że jest tak niewiele treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym na święta dostać część trzecią, skoro masz już dwie pierwsze ;) ..byłby komplet!

      Usuń
  4. A ja jeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki, więc muszę w końcu zajrzeć. Szkoda, że się zawiodłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..czytaj, czytaj.. bo jestem ciekawa Twojej opinii ;)

      Usuń
  5. O widzisz, rzeczywiście mamy odmienne zdanie. Ale nudno by było jakby wszyscy myśleli o książce tak samo ;)
    Pewnie masz racje z tym chwytem marketingowym i nie dziwie Ci się, że się zawiodłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co nie zmienia faktu, że przyjemnie czytało mi się Twoją opinię, bo bardzo chciałam po przeczytaniu tej książki mieć podobne odczucia.. niestety, ja się zawiodłam..

      Usuń