Tak się składa, że życie osobiste skutecznie pochłania moją każdą wolną chwilę. Mam obecnie mniej czasu na czytanie, ale to nie znaczy, że nie sięgam po książki. Robię to wieczorami, czasem nocami, ale nie zawsze mam tyle siły, by się o swoich wrażeniach kreatywnie wypowiadać na łamach bloga.
Muszę jednak podziękować Wam za to, że motywujecie mnie do tego, by pisać. Jest to olbrzymia frajda, gdy widzę, że licznik wyświetleń systematycznie pnie się o kolejną setkę w górę. To mnie ogromnie motywuje i zmusza do tego, by znaleźć tę chwilę na ocenę kolejnej książki!
Tym razem będzie to powieść Katarzyny Rygiel "Śmiertelne zlecenie". Cóż, muszę przyznać, że tym razem ocena powieści nie będzie obiektywna, bo rzecz się dzieje w moich okolicach. Autorka buduje swoją kryminalną intrygę podczas Festynu Archeologicznego w Biskupinie, co mnie przekonało do książki niemal od pierwszej strony. To rzadkie, móc przeczytać o miejscach, w których się bywa i które cały czas się poznaje, gdyż w okolicach Biskupina zamieszkałam dziewięć lat temu i od skrajnej niechęci, wypracowałam w sobie zauroczenie tymi terenami. Autorka bardzo zgrabnie porusza się po tutejszej okolicy. Jej fabuła trzyma w napięciu, bulwersuje i zaskakuje. Muszę przyznać, że czytając tę książkę, nie spodziewałam się takich zwrotów akcji i ciekawych dygresji, które splotły się w jedną całość.
Ogromnie cieszę się, że miałam prawdziwą przyjemność poruszać się, wraz z fikcyjnymi bohaterami, po bliskich mi okolicach. To niebywałe doświadczenie. Polecam je każdemu.
Zdaję sobie sprawę, że charakterystyka postaci nie jest rozbudowana, że historia którą czytałam nie jest wielopłaszczyznowa i nie nawiązuje do filozoficznych refleksji, historycznych wątków, a także nie buduje portretu psychopatycznego mordercy. Nie zmienia to faktu, że książkę będę polecać, bo jest nieco inna. W luźny sposób przedstawia historię, która broni się, bo jest przyjemna w odbiorze. Nie razi wyszukanymi wątkami, a bawi. Umila czas wolny. Uważam, że jest idealna, tym bardziej polecam ją obecnie każdemu mojemu sąsiadowi, który lubi czytać książki. Dla mnie dodatkową wartością jest to, że rzecz dzieje się w tak niewykorzystanych literacko przestrzeniach, które doskonale spisują się, tworząc niepowtarzalne tło wydarzeń.
Książkę polecam! Ot tak, po prostu, z pobudek patriotycznych. W sumie mam do tego prawo, gdyż to moja ocena i ucieszyłabym się, gdyby po przeczytaniu, ktoś miał ochotę odwiedzić właśnie Festyn Archeologicznych w Biskupinie, albo poznać tajniki pracy archeologa. Do tego nie potrzeba wyszukanej, merytorycznej lektury.
Reasumując, chciałabym gorąco zwrócić uwagę, jak wiele jest ciekawych przestrzeni, w których literatura polska ma jeszcze wiele do powiedzenia. Nie zawsze fabuła rozegrać się musi w wielkim mieście, nad morzem, czy w górach. Przecież jest tyle przyjemnych miasteczek, które warto wykorzystać, gdy buduje się akcję. To zawsze będzie bardziej interesujące od kolejnej wielkomiejskiej powieści.
Czytałam i pomimo, że nie mieszkam w tamtejszej okolicy, książka mi się podobała:) Lekki, przystępny dla każdego kryminał, dający szansę poznać pracę archeologów i złotników.
OdpowiedzUsuńTo właśnie dzięki Twojej recenzji po nią sięgnęłam. Nie ukrywam, że jest to ciekawostka dropsa dla lokalnych czytelników :)
UsuńJa chętnie przeczytam, jeśli tylko znajdzie się w mojej Bibliotece Dzielnicowej.
OdpowiedzUsuńMoje zauroczenie Biskupinem trwa od kilkudziesięciu lat, gdy przeczytałam powieść Zofii Kossak "Gród nad jeziorem" (napisałam o tym na swoim blogu).
Miałam okazję też być kilka lat temu na Festynie Archeologicznym, chociaż ta jednorazowa wizyta pozostawiła duży niedosyt. Ale mam trochę daleki dojazd.
Książkę wstawiam na półkę do przeczytania.
Co do miejsc akcji - też jestem zdania, że każde jest równie dobre. Każde ma inny klimat, inny sposób postrzegania rzeczywistości, inna perspektywę. Ważne co autor potrafi w tym miejscu wykreować.
Pozdrawiam :)
Z pewnością ta pozycja Cię zainteresuje. Jeśli tylko będziesz miała do niej dostęp, zachęcam do lektury :)
Usuń