poniedziałek, 16 listopada 2015

Idealne życie?

Ostatni mój wpis i zachwyt nad oryginalnością wątku migracji ze wsi do miasta, a tu kolejna książka, która podejmuje podobną problematykę. Ma się to czytelnicze szczęście! Myślę o najświeższej książce Izabelli Frączyk "Siostra mojej siostry". Czekałam na kolejną pozycję autorki z nieukrywaną tęsknotą, bo przecież pierwsze jej publikacje zachwyciły mnie i przepadłam bez reszty. Myślę tu o "Kobietach z odzysku" i "Pokręconych losach Klary". Dobrze jest, gdy autor zacznie od czegoś, co nas zachwyci, bo darzymy go sympatią przez kolejne pozycje książkowe, wiele wymagając, ale i wiele tłumacząc, gdy nie do końca nam się nowa propozycja fabuły spodoba.

Z Izabellą Frączyk jakoś mi coraz trudniej. Lubię jej narrację. Jest prosta. Czytając, ma się wrażenie, że książka jest jak rozmowa z dobrą kumpelką. Z tym, że coraz trudniej mi się z tą kumpelką dogadać. Pierwsze książki były naprawdę przyjemne. Fabuła zaskakiwała, poczucie humoru odpowiadało mi bardzo. Losy bohaterów również mogę zaliczyć do przyjemnych, może były one nieco abstrakcyjne, ale akceptowalne.

Tym razem mamy do czynienia z Hanką, która mieszka w bieszczadzkiej wiosce i mówiąc potocznie klepie biedę i Kają - wyrachowaną celebrytką, która na warszawskich salonach odnajduje się, jak nikt inny. Bardzo szybko okazuje się, że dziewczyny są przyrodnimi siostrami i ich życie zmienia się dość gwałtownie. Brzmi naprawdę fajnie! Fabuła daje sporo możliwości, ale to, co spotyka w książce obie bohaterki zakrawa na nieprzemyślaną serię zdarzeń, na którą Hanka i Kaja są zawsze przygotowane. Czytając, zadawałam sobie setki pytań, bo mam wrażenie, że fabuła pomija sporo detali, co powoduje, że proza jest bardzo płytka. To tak naprawdę książka o samorozwiązujących się problemach. Hanka ma problem - pojawia się ktoś, kto go rozwiązuje, Hanka nie ma pieniędzy - pojawia się ktoś, kto je ma i chce jej pomóc. Z Kają jest podobnie. 

Szkoda mi bardzo tej książki. Zdaję sobie sprawę, że to lektura łatwa, lekka i przyjemna, ale tym razem mam poczucie, że fabuła zakrawa o bajkę pisaną dla przedszkolaków. Główne bohaterki nie muszą się niczym martwić, nie muszą nawet starać się wybrnąć z żadnej opresji. Zawsze pojawia się ktoś, kto je z tarapatów wyciągnie. Bardzo mi to przeszkadzało podczas czytania. 

Będę niedobra, ale szczerze zachęcam Was do czytania pierwszych książek autorki. Uważam, że są one napisane z pomysłem i humorem. W tej lekturze zabrakło mi odrobiny rzeczywistości. Jakiegoś subtelnego wysiłku, który mógłby zostać podjęty przez obie bohaterki. Wiem, że przyjemnie czyta się książkę, w której wszystko, wszystkim wychodzi, ale kompletny brak przeszkód w nasze rzeczywistości zakrawa na fikcję. Zresztą, przekonajcie się sami!

1 komentarz:

  1. Znam już prozę autorki, więc z czystej ciekawości zajrzałabym i do tej powieści.

    OdpowiedzUsuń