wtorek, 25 czerwca 2013

Transcendentnie

Dziś trochę inny kaliber czytelniczych rarytasów. Bernard Jakoby i jego "Drogi nieśmiertelności", które w moim życiu bardzo zmieniły postrzeganie tego, co nieuniknione.

Książkę z pewną nieśmiałością pragnę omówić, bo traktuje o rzeczach trudnych, o których się nie mówi, których się nie komentuje.. Autor porusza kwestie związane ze śmiercią i z tym, co dzieje się wokół, gdy człowiek umiera. Lektura bardzo poruszająca, szczególnie dla tych, którzy stracili osobę bliską i nie potrafią tego oswoić. 

Przyznam szczerze, wkraczając na grunt prywatnych zwierzeń, że po śmierci osoby najbliższej życie człowieka staje się absolutnie bezcelowe. Egzystencja prowokuje do trwania, ale poczucie braku i ogromnej pustki pozwalają odczuwać wyłącznie niechęć do wszystkich aspektów życia. Jakoby wskazuje pewną drogę. Mam wrażenie, że jego pozycja w moim życiu stała się światełkiem w tunelu. Co więcej, pozwoliła mi w autentyczny sposób cieszyć się tym, co przynosi życie.

Jeśli chodzi o samą lekturę, jest ona zbudowana w bardzo realny sposób. Autor posługuje się przykładami, tłumaczy kwestie związane z naszą cielesnością i duchowością i nie wiem, czy jest wystarczająco wiarygodny, ale wiem, że porusza delikatne sfery w sposób bardzo rzeczowy, co nie wzbudza niechęci i odrzucenia, a przyciąga.

W efekcie bardzo się cieszę, że miałam przyjemność przeczytać tę książkę, choć miałam spore obawy, że amerykański sposób pisania na tematy związane ze śmiercią okaże się nieadekwatny na gruncie polskim.
Byłam w błędzie. Być może dlatego, że autor podkreśla, iż jest literatem i nie ma tendencji do fachowych, niejasnych dla odbiorcy przykładów. 

To, poza naukową rozprawą, niezwykle przyjemna w odbiorze literatura, obfitująca w interesujące, oparte na faktach, historie ludzi. Jednak przede wszystkim jest ona balsamem dla duszy cierpiącej (co zapewne brzmi dość górnolotnie) i niweluje obawy przed tym, co i tak nieuniknione.

Tej książki nie wypada polecać, ale "Drogi nieśmiertelności" warto przeanalizować, gdy poszukujemy odpowiedzi, na które nikt z otaczającego nas świata nie potrafi rzetelnie i wyczerpująco odpowiedzieć
.

środa, 19 czerwca 2013

Czerwcowe czytanie

Zdecydowanie polecam książkę Izabelli Frączyk "Pokręcone losy Klary". Tym bardziej jest ona pozycją obiecującą, im więcej słońca w naszej codzienności. Mam wrażenie, że wraz z nadchodzącym latem moje nastroje czytelnicze nieco się zmieniają, a z racji faktu, iż pracuję w bibliotece, mogę śmiało stwierdzić, że te zmiany nie są jednostkowe. Wiele kobiet na okres letniej aury poszukuje odpowiednio pozytywnych pozycji książkowych. Mają one mieć przesłanie optymistyczne i pozytywnie nastrajać do życia, które podczas słonecznych dni nie nastraja do głębokich analiz i egzystencjalnych przemyśleń. Latem zdecydowanie stawiamy na pozytywne emocje i tego szukamy w książkach.

Pozycja, którą polecam jest niezwykle przyjemna. Trudno się od niej oderwać, ponieważ główna bohaterka przeprowadza nas przez swoje życie w sposób bardzo emocjonalny i niezwykle przyjemny. Problemy, w które wpada z częstotliwością niezwykle zaskakującą, rozwiązuje tak, jak same chciałybyśmy rozwiązywać. Fabuła, choć zawiera w sobie sporo wątków i postaci doskonale się ze sobą zazębia, dlatego mamy poczucie, że każdy wątek w książce dzieje się po coś.. Nie ma tam rzeczy przypadkowych i niepotrzebnych.
Lektura, przyznam szczerze, doskonale dopasowała się do moich nastrojów. Co ciekawe, wraz z bohaterką przeżywałam jej stany emocjonalne, które doprowadziły ją do... W tym momencie przemilczę pewne wątki, by nie zdradzać historii, która jest osią całej fabuły.

Naprawdę polecam ten rodzaj literatury, tym bardziej, że współczesna proza ma problem z logicznym poprowadzeniem akcji, gdzie każde wydarzenie ma jakieś następstwo i prowadzi do ciekawego zakończenia.

Uważam, że książka Izabelli Frączyk jest doskonałą pozycją na lekturę w plenerze. Jednocześnie odsyłam do jej drugiej pozycji "Kobiety z odzysku". Jest to równie interesująca pozycja, która sprawdza się w stu procentach podczas czerwcowych wypadów na łono natury.

wtorek, 18 czerwca 2013

Kilka słów o narracji

..tak się składa, że wczoraj sięgnęłam po książkę, która mnie zaintrygowała. Jest ona na tyle zaskakująca, na ile rzadka we współczesnej literaturze jest powieść gotycka. Zgodzę się ze stwierdzeniami, że mistrzem tego gatunku był Poe, a potem długo, długo nikt, ale przyznać muszę, że "Duchy przeszłości" są właśnie kontynuacją tego gatunku. Fabuła, choć prosta, trzyma w napięciu, a groza i duchy, choć nie przerażają, bo czasem są niemalże bajkowe, to i tak powodują chwile niepewności.. Cieszę się bardzo, że rozwinięcie mnie nie znudziło, wręcz przeciwnie, przyznam szczerze, że sposób prowadzenia narracji jest niesamowicie wciągający.. To bardzo duży plus każdej lektury, bo prowokuje do sięgania po książkę w każdej wolnej chwili (tak też stało się w moim przypadku).

Śmiało polecam oceniając 9/10 w kategorii czytadła niezobowiązujące.

Dodam też od siebie, że naprawdę mam wielką słabość do narracji. Jakże to ważny element w trakcie pochłaniania kolejnych książek. Przyznam, że mogę przeczytać każdą banalną historię, jeśli jest przedstawiana w sposób, który lubię. Cały czas zastanawiam się, co tak naprawdę jest wyznacznikiem tegoż rodzaju narracji, który pochłaniam z tym narkotycznym brakiem umiaru?

Wydaje mi się, że napięcie, jakie buduje autor podczas pisania i pewna tajemnica, która wisi w powietrzu, zbudowana z niedopowiedzeń i pewnej elementarnej gibkości języka pisanego.. uwielbiam do tego szczyptę humoru, najlepiej ciętego i przyczynowo-skutkowy układ zdarzeń..

Takie powieści mogłabym jeść łychami. Czekam, aż coś podobnego się wydarzy. Z pewnością się tym podzielę. W końcu gąszcz literatury wymaga pewnej selekcji, dlaczego nie mamy sobie pomagać w wyszukiwaniu tych bardziej atrakcyjnych okazów?

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Na starcie

Postanowiłam zacząć raz jeszcze.. doświadczenie związane z próbą wyrażania własnych opinii nie jest wcale takie łatwe. Po kilku latach wydaje się, że jestem zdecydowanie bardziej dojrzała, by móc literacko uzewnętrznić swoje myśli.

Nie chcę nudzić, ale postanowiłam krótko przedstawić siebie. Jestem jedynaczką i introwertyczką, czego zapewne tutaj nikt nie odczuje, ponieważ kocham wyrażać emocje za pomocą tekstów. Moim mistrzem słowa od zawsze jest Gombrowicz. Jestem kobietą ceniącą intelekt, intuicyjnie podchodzącą do relacji międzyludzkich, realizującą racjonalne cele w życiu. Lubię konfiturę różaną i zapach świeżo skoszonej trawy. Uwielbiam delikatny dotyk. Jestem uzależniona od książek, zawsze mam jakąś obok, gdziekolwiek się wybieram, w torebce, w autobusie, nawet w aucie mam książki..

Reszta informacji zapewne pojawi się w trakcie tworzenia tegoż bloga.

Dlaczego "Bombonierka"? ..jeszcze nie wiem, w którą stronę zabrnę w trakcie tworzenia i uzewnętrzniania swoich przemyśleń. Nie wiem, czy wgryzę się w słodycz karmelowego wnętrza egzystencji, a może poruszę cierpko-mdły smak marcepanowej rzeczywistości, być może całość okraszę kawowym orzeźwieniem i nutką migdałowego szczęścia? ..zobaczymy!

Trzymajcie proszę kciuki, mam nadzieję, że nie zawiodę i siebie, i tych, którzy zechcą mnie poznać i poczytać.