czwartek, 20 lutego 2014

Naga prawda

Tak się składa, że czytałam już różne książki, ale tego, co znalazłam w pozycji "Naga" Megan Hart nie potrafię porównać do niczego. Oscylując wokół przeczytanych treści, muszę stwierdzić, że papier przyjmie wszystko. Każda historia, która zostanie stworzona i ubarwiona do granic ludzkiej wyobraźni, może zostać opublikowana i sprzedana. 

Główna bohaterka Olivia jest przyjaciółką Patricka, który był kiedyś jej facetem, ale wybrał związek z mężczyzną i obecnie żyje z Teddym. U tej pary dziewczyna spotyka Alexa, mężczyznę, który jest ideałem pod względem urody i szyku, ale niestety również woli mężczyzn. Okazuje się, że Patrick zdradził swojego partnera z Alexem. Dziewczyna, nieświadoma tych relacji, postanawia przygarnąć przystojnego faceta do swojego wielkiego domu. Chce, by został jej lokatorem, ponieważ Alex zwierzył się wcześniej, że będzie szukał mieszkania. 

Sytuacja nieco się komplikuje. Poznajemy sekrety Olivii, okazuje się, że żyje w cichym konflikcie z matką, która jest ortodoksyjną Żydówką. Problem, który podzielił matkę i córkę to fakt, że Olivia oddała do adopcji Devonovi i Stevenovi swoją córeczkę. Ojciec głównej bohaterki jest zagorzałym katolikiem, co powoduje, iż dziewczyna jest ciągle poszukująca, jeśli chodzi o kwestie wiary. 

Jej przyjaciółka spotyka się z mężczyzną, który sprzedaje swoje ciało za pieniądze, traktując to jak normalną pracę. Olivia i Alex czują zainteresowanie sobą. Porównywalne jest ono do pożądania. Sytuacja jest o tyle dziwna, o ile uświadomimy sobie, że Alex jest innej orientacji, a Olivia podobną historię przeżyła jakiś czas temu z Patrickiem i cały czas nie potrafi się z niej skutecznie wyplątać.
Szczytem tej całej abstrakcyjnej historii są zaręczyny. Tak, Alex oświadcza się Olivii!

Jeśli chodzi o streszczenie, to przedstawiłam je w dość obszerny sposób, ale robię to z pełną premedytacją, bo czytając, miałam wrażenie, że to jakiś zlepek dziesięciu książek i dziesięciu innych historii. Nadmiar treści i wątków, nie pozwalał na to, by którykolwiek z nich rozbudować w sposób wystarczający. Wszystkie historie są dla mnie niezwykle nieprawdopodobne i nieżyciowe. 

Nigdy nie byłam przeciwniczką pisania o sprawach trudnych i nowych. Wydaje mi się interesujące, gdy w książkach obyczajowych autorzy budują głębszą fabułę. To, co miałam okazję dostrzec w tej powieści przytłoczyło mnie i szczerze zaczęłam tę książkę traktować 'z przymrużeniem oka'. Przeczytałam ją, ale mój wniosek z lektury jest jeden: Za dużo! Ciekawe treści, ale ich mnogość nie pozwala się skupić na żadnej z nich. 

Nie zmienia to faktu, że zapewne znajdzie się wiele osób, które dostrzegą pozytywy tej sytuacji. Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. Tym razem będę powściągliwa, jeśli chodzi o zachęcanie do czytania tejże pozycji.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Wystarczy jeden punkt zaczepienia

Zupełnie czegoś innego spodziewałam się, gdy sięgałam po książkę Megan Hart "Nieczysta". Miała to być wyłącznie rozrywka, niezobowiązujący erotyk do poczytania w łóżku, bo tak się składa, że pogoda spowodowała, iż kilka dni spędziłam w domu na zwolnieniu. Absolutnie nie miałam ochoty na wartościową literaturę. Chciałam po prostu poczytać książkę, która nie będzie mnie zmuszała do głębszych przemyśleń.

Główna bohaterka Elle jest kobietą bardzo tajemniczą. Od samego początku miałam wrażenie, że nosi w sobie piętno przeszłości, które powoduje, iż buduje wysoki mur, aby nie odkryć żadnych emocji przed mężczyznami, z którymi sypia. Przyznaję, że sama akcja nie była w żaden sposób porywająca. Raczej domyślałam się, jak potoczą się losy głównej bohaterki i faktycznie większość moich domysłów się sprawdziła, ale ciągle nie wiedziałam, co spowodowało, że kobieta jest tak wycofana? Właśnie odpowiedź na to pytanie motywowała mnie do dalszego czytania.

Elle unikająca wszelkich głębszych emocjonalnie relacji z innymi ludźmi, pragnąca bliskości, ale skutecznie odpychająca poczucie bezpieczeństwa, które chciał dać jej niezwykły mężczyzna. Niechętnie wracająca do domu rodzinnego, unikająca kontaktu z matką i resztą rodziny. Te wszystkie cechy intrygowały mnie na tyle, by przerzucać kolejne strony książki i starać się zrozumieć jej wybory i chęć społecznej alienacji. 

Okazało się, że jej życie faktycznie było prawdziwą traumą. Przeszłość, z którą kobieta nie potrafiła sobie wiele lat poradzić, miała wpływ na jej relacje z innymi. To niestety częsta diagnoza, jeśli chodzi o dziwne zachowania, zarówno w literaturze, jak i w naszej codzienności. To przykre, że czasami nieświadomie nie radząc sobie z przeszłością decydujemy o naszym dorosłym życiu, o teraźniejszości i przyszłości.

Chyba właśnie dlatego poczułam sympatię do książki. Główna bohaterka, która okazała się postacią z krwi i kości, zachęciła mnie do tego, by przez tę pozycję przebrnąć. To naprawdę mi wystarczyło. Często jest tak, że o tym, czy przeczytamy daną książkę decyduje jeden czynnik. Może to być treść, sposób prowadzenia narracji, interesujące miejsce, w którym toczy się akcja, albo tajemniczy bohater. Grunt, żeby znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia, ponieważ właśnie wtedy czytanie staje się prawdziwą przyjemnością.

Książkę polecam, jeśli macie ochotę na coś lżejszego. Uważam, że jeśli chodzi o tę serie książek dla kobiet, to warto po nie sięgnąć. Są to erotyki, które jednak posiadają troszkę bardziej rozbudowaną fabułę od 'klasyków gatunku'. Nie opisują wyłącznie scen intymnych, a jeśli już mamy z takimi do czynienia, to są one uzasadnione. Niebawem recenzja "Nagiej". Jestem ciekawa, czy autorka znów mnie pozytywnie zaskoczy..

piątek, 7 lutego 2014

Ach

Intensywnie myślę jak objąć moimi słowami to, co przeczytałam w książce Piotra Adamczyka "Pożądanie mieszka w szafie"? Jak napisać o moich wrażeniach, by trafić w sedno i nie uronić ani kropli? 

Chyba muszę zacząć od tego, że jestem podekscytowana po przeczytaniu tej książki. Bardzo doceniam intelekt twórcy, który z cynicznym dowcipem traktuje współczesność. Nie jest to książka o schematycznej, linearnej fabule. Zawiera wiele grafomańskich dygresji, które z mistrzowską precyzją ukazują nam przestrzeń współczesnego świata. Charakter głównego bohatera uwielbiam. To typ mężczyzny przyczajonego, elokwentnego, ale też zagubionego. Opozycją do niego jest Magdalena. W moim odczuciu postać drugoplanowa i nie odstająca intelektualnie w żadną ze stron, ale radząca sobie w życiu dużo lepiej niż główny bohater. Ich relacje są co najmniej dziwne. Każde z nich ma zupełnie inne pragnienia, ale z potrzeby bliskości nie rezygnują z siebie. 

Właśnie, bo w tej książce głównie o potrzeby chodzi. Potrzeba bliskości, potrzeba zwiększenia sprzedaży, potrzeba odnalezienia siebie w wirtualnym świecie, potrzeba ekshibicjonizmu.. Tak odbieram historię, która niewątpliwie mnie porwała.. w drobne strzępy mnie porozrywała, by ułożyć moje myślenie o mężczyznach od początku, kawałek po kawałku. 

Relacje między parą głównych bohaterów buduje dziwny twór, nazwałabym go chyba konsumpcjonizm, który idealnie opisuje filozofię fabuły. Wszechobecna w kolejnych dygresjach jest pewnego rodzaju transakcja. Wszystko w tej książce ma domieszkę kupna-sprzedaży i przesiąknięte jest erotyką. Te dwie płaszczyzny budują współczesność, a dopełnieniem tego duetu jest trzeci filar (jakkolwiek dziwnie to brzmi), którego tak naprawdę nie ma. Myślę tu o braku uczuć, tęsknocie, którą czuje główny bohater. Mam poczucie, że on pragnie bliskości, a dostaje coś innego, płytki i niezobowiązujący układ, który może nabyć za pieniądze, choć tak naprawdę woli karmić się fantomową miłością. Tęsknotę i wszelkie głębsze pragnienia reprezentuje nieosiągalna Miriam.

Jestem oczarowana tak dosadnym formułowaniem myśli, tą trafnością przekazu i cierpkim dowcipem, powodującym mój niekontrolowany chichot. Bardzo lubię książki, które z dystansem podchodzą do współczesności, choć przyznam szczerze, że jest tych pozycji niewiele. Wiem, że żaden autor nie lubi porównań, ale muszę od siebie dodać, że równie dobrze czułam się po przeczytaniu książki "Kochanie, zabiłam nasze koty" Doroty Masłowskiej.

Jeśli jesteście ciekawi tego, jak mężczyzna postrzega świat, myślę, że to książka właśnie dla Was. Jeśli lubicie inteligentną fabułę i nieszablonowy język, to również polecam właśnie tę książkę! Dla mnie to niewątpliwie jedna z lepszych lektur, które miałam przyjemność przeczytać.

środa, 5 lutego 2014

Odprężająca

Tak się składa, że w mojej głowie powstał ostatnio pewien podział literatury, po którą sięgam. Pierwsza grupa to książki wartościowe, od których oczekuję tego, że poszerzą moje horyzonty, zainteresują i pozwolą na rozwój, a także nauczą kreatywnego postrzegania świata. Wierzę, że takie pozycje będą również podstawą do budowania własnej opinii o tym, co nas otacza, do kreowania poglądów i własnego zdania. Druga z kolei to grupa książek łatwych, pozytywnych i nastawionych na przeżywanie emocji. Te książki mają rozwijać moją wyobraźnię i pozwalać na relaks i odprężenie. Obie grupy oceniam przez pryzmat innych kategorii, ale to chyba oczywiste i uczciwe.

Dziś kilka zdań o książce Ewy Rajter "Trzy dziewczyny, trzy randki, trzy łóżka". Jest to z pewnością książka należąca do drugiej grupy. Jeśli chodzi o jej fabułę to być może jest nieco zawikłana, ale w efekcie przewidywalna. Jednak muszę przyznać, że bardzo pozytywnie się ją czytało. Miałam wrażenie, że to polski odpowiednik "Seksu w wielkim mieście" i to całkiem udany, ponieważ nie dubluje, a tworzy fabułę i postaci, które kobiety kochają. 

Trzy bohaterki, każda z nich inna, dwie nastawione na bezpretensjonalne zdobywanie mężczyzn, jedna z grupy kobiet szukających prawdziwej miłości i księcia, który jej to uczucie ofiaruje. Wiadomo, wszystkie z nich zamożne, spełnione zawodowo, jednym słowem kobiety sukcesu. Im bardziej spełnione, tym bardziej podskórnie samotne. Starają się ukryć tę pustkę, zdobywając kolejnych mężczyzn i spotykając się z nimi do trzech razy. Każda kolejna randka mogłaby oznaczać przywiązanie, a tego przyjaciółki chcą uniknąć. 

Sytuację komplikuje pojawienie się Michała, ich szkolnego kolegi, który działa zgodnie ze swoimi regułami, a że jest psychologiem, to doskonale odczytuje pragnienia i obawy każdej z nich. Czy okaże się, że życie można ułożyć i wtłoczyć w pewien schemat? ..by było nam bezpiecznie, bo przecież rutyna pozwala na odczuwanie pewnego rodzaju spokoju. Otóż nie! Za to właśnie lubię takie książki. One pozwalają nam przeżywać pewne emocje, które nieświadomie wnikają również w nasze życie. 

Lekturę gorąco polecam. Szczególnie tym, którzy lubią przygody Carrie Bradshaw i jej przyjaciółek (ja jestem ich zagorzałą fanką). Mam nadzieję, że Marta, Zuzanna i Anka pozwolą wam się odprężyć. Nie oczekujcie od książki głębokiej treści, ale chwili relaksu i odpoczynku od zabieganej codzienności. Jeśli z takim założeniem sięgniecie po tę lekturę, na pewno się nie zawiedziecie!