poniedziałek, 22 lipca 2013

Uwielbiam to, co dziwne

Chciałabym bardzo zachęcić wszystkich, którzy lubią nieprzeciętne fabuły do przeczytania prozy Kevina Wilsona "Rodzina na pokaz". Mam poczucie, że ta książka długo zostanie w mojej głowie, bo jest tak dziwna, że aż chce się wierzyć w moc twórczą ludzkiego intelektu.

Początki były trudne, ale raczej chodzi tu o przestawienie swojego światopoglądu tak, by móc odbierać przekazywane przez autora treści. Co mam na myśli? Wyobraźcie sobie, że czytacie absolutnie fikcyjną historię, w której ludzie zachowują się tak dziwnie, że to nie może być możliwe, ale gdy wertujecie strony i wgryzacie się w ten świat, okazuje się, że to faktycznie jest normalne.. najpierw dla stworzonych postaci, a potem dla Was.. Po prostu przyjmujecie fabułę, skoro jest ona normalna dla bohaterów książki, to zaczyna być normalna i dla Was.

Trochę o treści, tak na zachętę.. Główni bohaterowie to rodzina Fangów, rodzice i dwójka dzieci. Zajmują się oni kreowaniem rzeczywistości tzn. odgrywają przemyślane scenki w dość specyficznych miejscach, by zaintrygować gapiów i spowodować jakąkolwiek reakcję. Dzieciom przeszkadza taka rzeczywistość, dorastają bowiem w przestrzeni, która jest dla nich niepewna. Uciekają od rodziców, którzy doskonalą swoje choreograficzne umiejętności, szykując coraz bardziej spektakularne przedstawienia..

Książka fascynuje mnie z wielu powodów. Głównie, jak już pisałam, pociąga mnie fabuła, która pomimo swej prostoty pozwala na rozważania niemal filozoficzne. Dostrzec tu można znany z wielu dzieł topos życia teatru. Autor świadomie, bądź też nie, prowokuje do rozważań na temat dojrzewania, dorosłości, egzystowania w świecie, nakładania masek w kontaktach międzyludzkich, łączy człowieka z kulturą i naturą. Mam wrażenie, że przekaz - tej niezwykle zgrabnie napisanej powieści - jest wielowymiarowy, przez co sama fabuła (choć prosta) nie pozwala o sobie zapomnieć.

Od zawsze lubiłam dziwne książki, zachęcające do przeróżnych interpretacji i analiz, być może dlatego kocham Gombrowicza i jego zabawę słowem i być może właśnie dlatego pokochałam świat Kevina Wilsona, który kusi i zmusza moje szare komórki do czytania przez pryzmat wielu kontekstów, które mi się nasuwają. 

Uwielbiam twórców, którzy potrafią motywować do myślenia, właśnie tak zadziałała na mnie ta książka, dlatego serdecznie ją polecam wszystkim tym, którzy lubią nieszablonowe, dziwne i intelektualnie rozwijające treści.

2 komentarze:

  1. Och, to dla mnie? Nie musiałaś:D
    Wiesz, co, a raczej kto, nas jeszcze łączy? Gombrowicz. A zatem połączy nas także i Wilson. Masz może tę książkę na własność? Chętnie bym pożyczyła, jeśli nasza biblioteka jej nie posiada.
    Bardzo żałuję (choć jeszcze książki w ręce nie miałam), że nie poznałam jej jakieś dwa, albo rok wcześniej, kiedy wspólnie z grupą teatralną szukaliśmy inspiracji do przedstawienia. W sumie wystawiliśmy wtedy biografię Stachury, a w kolejnym roku już beze mnie pokazali "Zapasy z życiem" Schmitta i też wyszło nieziemsko, ale jednak czuję, że z tego też byłby bardzo dobry spektakl. A ty jak uważasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie jest to pozycja z moich prywatnych zbiorów, choć cały czas rozważam, czy jej nie zakupić. ;) Została wydana w listopadzie 2012roku, więc jest w miarę świeża.
      ..a jeśli chodzi o spektakl, to przyznam szczerze, że bardzo chętnie obejrzałabym coś takiego, ale tu zaznaczam, że to byłoby bardzo trudne zadanie aktorskie, bo odtwórcy głównych ról musieliby grać siebie i wchodzić w role stworzone przez grane przez siebie postacie. To trudne do opisania, a do zagrania zapewne jeszcze trudniejsze.

      Usuń