sobota, 27 czerwca 2015

Wczasy inaczej

Książka zagadka. Książka, która po raz kolejny uświadomiła mi, że nie można po pierwszych stronach odrzucać czytanej lektury. Książka, która wbiła mnie w fotel i zaskoczyła do tego stopnia, że nie mogę wyjść z podziwu, jak autorka wymyśliła taką fabułę? Myślę tu o pozycji "Urlop nad morzem" Agnieszki Pietrzyk.

Nie ukrywam, że sięgnęłam po tę lekturę, bo akurat nie miałam nic innego pod ręką i bardzo zawiodły mnie pierwsze strony. No cóż, z miłości do czytania i z braku alternatywy brnęłam dalej w treść zaproponowaną przez autorkę. W pewnym momencie zorientowałam się, że czytam, myśląc, że fabuła to jakiś żart, podchodziłam do treści ironicznie, choć coraz bardziej intrygował mnie ciąg dalszy. Kpina przerodziła się w zainteresowanie, aż w efekcie.. Muszę przyznać, że to dość ciekawa propozycja na wakacyjny weekend.

Wyobraźcie sobie sytuację, w której główni bohaterowie rezygnują z atrakcyjnych wczasów, zaszywają się w domu przyjaciółki, w którym myszkują i znajdują.. No właśnie, nie będę zdradzała szczegółów, bo to, o czym jest ta książka, powinno zostać tajemnicą. Myślę, że dużo fajniej będzie się ją czytało, gdy nie zdradzę tych istotnych drobiazgów.

W każdym razie fabuła jest banalna tylko z pozoru. W treści można odnaleźć także wątek kryminalny. Główni bohaterowie zaczynają prowadzić śledztwo, które doprowadzi ich do zaskakującej pointy. Nie twierdzę, że to mistrzowski kryminał, ale w odniesieniu do moich pierwszych wrażeń naprawdę pozytywnie zaskoczyła mnie całość. W tak niedużej formie udało się zawrzeć naprawdę sporo ciekawych zwrotów akcji. Co więcej, fabuła nie jest przewidywalna, dzięki czemu lekturę czyta się z zainteresowaniem.

Przeszkadzał mi język. Wiem, że może jestem trochę czepialska, ale coraz częściej przeszkadza mi banalność języka w literaturze polskiej. W prozie zagranicznej mogę przerzuć odpowiedzialność na tłumacza i jego interpretację, ale nasza rodzima literatura powinna być bardziej wyszukana. Zdania proste, najczęściej pojedyncze. Brak mi tego, co bardzo lubię, czyli zindywidualizowanego języka, którym posługuje się każdy z nas. Czytając, mam wrażenie, że coraz trudniej nam posługiwać się piękną polszczyzną, bogatą w słownictwo rozwijające czytelnika. Chyba będę musiała znów wrócić do mojego ukochanego Gombrowicza, by nadrobić to, czego już dawno nie udało mi się odnaleźć w prozie polskiej. Ta dygresja dotyczy sporej części książek, które tu recenzuję.

Nie zmienia to faktu, że cały czas jestem wierna naszej rodzimej literaturze i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zaskoczę się, czytając prozę polską. Cieszę się, że w efekcie pozytywnie będę wspominać książkę Agnieszki Pietrzyk. Jej treść okazała się być miłym czytelniczym zaskoczeniem.

3 komentarze:

  1. Jeśli szukasz pięknej polszczyzny w literaturze polskich autorów, to polecam Ci prozę Grażyny Jeromin-Gałuszki, ja jestem nią zachwycona. U niej nie ma mowy o banalności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mnie odrzuca ta prostota języka. Ostatnio czytałam wiele książek, gdzie niestety był ten sam problem...

    OdpowiedzUsuń