poniedziałek, 30 września 2013

Dość krytycznie

Ostatni dzień miesiąca, więc bardzo pragnę podsumować moją przygodę z książką Anny Klary Majewskiej "Rok na Majorce", bo szczerze powiedziawszy, nie mam ochoty tej przygody przeciągać na miesiąc kolejny.

Fabuła powtarzalna, spodziewałam się tego. Opisuje kobietę, której w życiu nie wyszło, więc próbuje odciąć się od przeszłości i zacząć od nowa.. na Majorce. Czemu nie? 

Przyznam szczerze, że sięgnęłam po tę książkę nie dla fabuły. Tym razem kierowała mną chęć poznania Majorki. Wierzyłam, że banalna fabuła pozwoli na ciekawe opisy miejsc, chciałam poczytać o tamtejszej kulturze. Nie da się ukryć, że wierzyłam w potencjał tej powieści. Wierzyłam, że nie jest ona tendencyjne wakacyjna. 

Bardzo się zawiodłam. Nie dość, że miałam do niej kilka podejść, to jeszcze czułam coraz większe wzburzenie podczas czytania. Losy głównej bohaterki absolutnie do mnie nie trafiły. Jak można budować portret kobiety wyzwolonej, która wydaje mnóstwo pieniędzy na buty, choć nie ma pracy, bardzo często chadza na imprezy różnego kalibru, nadużywając tego i owego, mającej dziecko, które wychowuje samotnie? Moja czytelnicza empatia nie potrafiła poradzić sobie z taką bohaterką, która w zamyśle ma być postacią pozytywną.

Co więcej, kwestie związane z kulturą potraktowane zostały po macoszemu, nie dowiedziałam się niczego, co mogłoby sprawić, że poleciłabym tę pozycję. To pierwsza od dłuższego czasu książka, która absolutnie mnie nie potrafiła zaintrygować. Przerzucałam kolejne karty, licząc na zwrot akcji, na coś, co mnie zainteresuje, ale do samego końca, nie udało mi się znaleźć takiego momentu. 

Książki nie polecam, ale wierzę, że znajdą się miłośnicy tej prozy, bo o gustach na moim blogu dyskutować nie zamierzam. Subiektywnie jej nie polecam. Obiektywnie - odsyłam do lektury, sami sprawdźcie, czy Wam taki styl i taka treść odpowiada.

4 komentarze:

  1. Och, no na pewno nie jest tak bajkowa, sielska i "niebanalna" jak książki Kasi Bulicz - Kasprzak ;-)

    "Rok na Majorce" nie miała być książką o kulturze tej wyspy, w ogóle nie przypominała ( i dobrze!) tych wszystkich opisanych do znudzenia Toskanii, Prowansji i innych krain, gdzie życie wśród lawendy, cud, miód i orzeszki...
    Lektura wakacyjna- owszem, takie też są potrzebne, a wolę by pojawiały się i polskie powieści typowo rozrywkowe, a nie tylko autorów zagranicznych, często zresztą przecenione. Wydaje mi się, że w dużej mierze odbiór zależy od nastawienia oraz od czasu, na kiedy przypada lektura. Jak się człowiek nastawia na literaturę poważną, podróżniczą, odkrywczą, a okazuje się ona lekką i zabawną fabułą, to mamy rozdźwięk niestety.
    A tak do treści - bohaterka wydawała kasę na buty w czasach , gdy miała pracę, Na Majorce już tak nie szalała, ale miała zlecenia korespondencyjne, potem te torty makowe.... biedy nie klepała jednym słowem. i kto powiedział, że główna bohaterka ma być na wskroś pozytywna... Wcale nie musi ;-) A czytelnik tez wcale nie musi lubić postaci i czuć empatii do nich;-)

    Dla mnie "Rok na Majorce" był wspaniałą rozrywką, przyjemnie napisaną powieścią, taką "z jajem", a nie fragmentami podręcznika do geografii.

    Z innego niż "R.n. M." typu polecam "Przystanek Kostaryka" G. Obrąpalskiej. To nie powieść, a literatura faktu, o kulturze i specyfice Kostaryki opowiadająca ;-)

    Pozdrawiam jesiennie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oczywiście nie zakładam, że ta książka nie spodoba się w ogóle. Cieszę się, że napisałaś o pozytywach fabuły, których ja niestety nie dostrzegłam.

      W moim odczuciu najwspanialszą książką, którą czytałam o tematyce zbliżonej do "Przystanku Kostaryka", ale również "Roku na Majorce" jest "Dom Kalifa. Rok w Casablance" mieszkającego w Anglii Tahir Shah'a. Ją uwielbiam!

      Usuń
  2. Czytałam już jedną recenzję tej książki, dość negatywną. Sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..jeśli nie wiesz, komu wierzyć.. nie pozostaje nic innego, prócz sięgnięcia do źródła i przeczytania powieści ;)

      Usuń