czwartek, 2 października 2014

Poruszająca proza

"Morelowy sad" Amandy Coplin to książka zadziwiająca. Byłam przekonana, że będę mogła ją sklasyfikować jako babskie, przyjemne czytadło, a tu ogromne zaskoczenie! To naprawdę poruszająca powieść, która z pewnością do łatwych nie należy. Jest też czasem przytłaczająca i irytująca, ale nie potrafiłam się od niej oderwać, bo to pisarski majstersztyk!

Główny bohater, Talmadge jest człowiekiem, który stroni od ludzi. Pielęgnuje z dala od miasteczka sad, któremu oddaje się bez reszty. Żyje tak do momentu, gdy w jego życiu pojawiają się dwie dziewczynki, skrzywdzone przez życie uciekinierki, obie ciężarne i nieufne wobec każdego, kogo na swojej drodze spotkają. Della, Jane i Talmadge zaczynają tworzyć dziwną relację, która przeradza się w doskonałą i czystą więź, jaką tworzy kochająca się rodzina. Rozumieją się bez słów, choć wiele w życiu przeżyli, cenią dyskrecję i odosobnienie.

To książka o trudnej sztuce życia wraz z kimś innym. Książka o miłości, która tak naprawdę daleka jest od szablonowej relacji, o której możemy przeczytać w romansach. Coplin stworzyła świat z krwi i kości, pełen sprzecznych uczuć i wielu dróg wyboru.

Mam nieodparte poczucie, że tak wielopłaszczyznowej historii nie czytałam dawno. Każdy bohater niesie za sobą do fabuły mnóstwo wartości. Talmadge - ojcowskie przywiązanie, bezinteresowność i zaangażowanie, Della - zagubienie, chęć zemsty i egocentryzm połączony z walką o zakończenie tego, co zaczęło się w przeszłości, zaś Angelene - czystość, miłość i świadomość tego, co nieuniknione.

Główni bohaterowie są solidnie doświadczeni przez życie. Ich egzystencja pełna jest bólu i niezrozumienia dla tego, co dzieje się wokół, ale po etapie żalu, następuje czas na reakcję. Każdy z nich w inny sposób radzi sobie ze światem. Pomaga obcym, chce zmierzyć się z przeszłością, a także walczy o godziwą przyszłość. Ich sposób na życie, ich walka, to wszystko jest godne podziwu. Talmadge, Della i Angelene nie należą do ludzi słabych. Nieodłączną towarzyszką ich doli jest Caroline Middey, która również bezinteresownie pomaga bohaterom "Morelowego sadu".

Myślę, że ta książka pozwala na chwilę refleksji. Przecież tak niewiele trzeba, by okazać innemu człowieczeństwo, a takie to dziś rzadkie i niemodne. To książka właśnie o poczuciu odpowiedzialności za drugiego człowieka, o potrzebie bezinteresowności, gdy w życiu jest źle i o szansie, która tak niewiele kosztuje, a czasem może uratować innego człowieka.

Lekturę gorąco polecam, bo jest to powieść odbiegająca od schematów. Myślę, że warto czytać książki, w których życie nie jest usłane różami, ale jest w nich iskra nadziei w postaci innego bohatera, który potrafi pomóc w sposób zupełnie bezinteresowny.

1 komentarz:

  1. Czytałam już o tej książce i mam ją w planach. Zbiera same dobre recenzje.

    OdpowiedzUsuń