środa, 17 września 2014

Słodko

Tak, mam tę słabość! Wiem, że to typowa przypadłość, która dopada kobiety, ale mam ogromną słabość do czytania książek, które kończą się happy endem, książek, w których miłość zwycięża, a wszystkie perypetie rozgrywają się wokół uczuć. Czasem te książki nie muszą łechtać inteligencji, chcę po prostu szczęśliwego zakończenia i ciekawych wątków. Wiem, że to takie niepopularne, ale nie wierzę, że ludzie nie czytają takich książek.

Książka miała to, czego tak bardzo potrzebowałam. Co więcej, składa się ona z dwóch odrębnych opowiadań, dziejących się na tej samej winnicy. Muszę przyznać, że bardzo odpowiadał mi taki podział, gdyż pierwsza historia, niewymagająca tysiąca stron, okazała się doskonałą literacką odskocznią, zaś druga stanowiła swego rodzaju kropkę nad 'i', a także w doskonały sposób sprostała literackiemu niedosytowi, który pozostał po tak szybko przeczytanej pierwszej opowieści.

Fabuła obu opowiadań rozgrywa się w winnicy Ashtonów. Pierwsza historia, czyli "Smak kalifornijskiego wina", napisana przez opowiada o losach Cola Ashtona, który zatrudnia artystkę, by stworzyła logo i portrety właścicieli. Okazuje się, że oczekiwaną artystką jest kobieta, która zawróciła właścicielowi winnicy w głowie kilka lat temu, łamiąc mu serce i pozostawiając żal. Dixie McCord zdaje sobie sprawę, że stąpa po niebezpiecznym gruncie, ale chętnie sprawdzi, jak zareaguje Cole na jej osobę i na jej obecność w życiu.

To naprawdę bajkowa historia, lektura na jeden wieczór, którą przeczytałam z zapartym tchem i bardzo było mi szkoda, że tak szybko dotarłam do końca.

Tym przyjemniejsze okazało się drugie opowiadanie "Zielone winogrona", które kontynuuje losy rodziny Ashtonów, ale tym razem poznałam Abigail Ashton, dziewczynę, która przyjeżdża do winnicy, by poznać rodzinę, o której dowiedziała się niedawno. Przełamać niechęć do nowych krewnych jest dość trudno, ale udaje się. Co więcej, dziewczyna poznaje Russa, z którym na farmie spędza sporo czasu. Ich znajomość rozwija się bardzo intensywnie.

Obie opowieści nie wymagają dogłębnych analiz. Są prostymi historiami, po które sięgamy, gdy mamy ochotę odpocząć od nużącej nas rzeczywistości. To bardzo przyjemna odskocznia i jednocześnie ciekawy koncept, który ostatnio dostrzegam w literaturze obcej. Chodzi mi o fabułę zbudowaną na tej samej przestrzeni, ale opisującą odrębne przygody, innych bohaterów. Myślę, że to interesujący pomysł, którego na rynku polskiej literatury jeszcze nie miałam okazji dostrzec.

Niemniej jednak, książkę polecam, bo uważam, że jest to naprawdę przyjemna i niezobowiązująca fabuła, którą przeczyta każdy, dosłownie każdy.. i będzie zadowolony :)

Książkę dostałam dzięki uprzejmości wydawnictwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz