czwartek, 24 października 2013

Dlaczego wolę Stuhra?

Dziś o prozie, którą sobie dozowałam, bo można ją czytać na wyrywki. Mam na myśli książkę Macieja Stuhra "W krzywym zwierciadle". Znałam jej treść już nieco wcześniej, ponieważ felietony, które tworzą tę książkę umieszczane były w "Zwierciadle", a przyznam, że to jedyna gazeta, nad którą potrafię się zatrzymać nieco dłużej i przeczytać nieco więcej, niż podpisy pod obrazkami.

Muszę również wyznać, że postać autora jest dla mnie niezwykle pociągająca intelektualnie. Od zawsze uwielbiałam jego poczucie humoru i intelektualne nawiązania do codzienności. Świat postrzegany jego okiem trafia do mnie w stu procentach. 

Zbiór felietonów, a także opowiadanko parodiujące schematy, które możemy odnaleźć w scenariuszach różnych polskich filmów, czytałam z prawdziwą przyjemnością. Chciałabym dokonać mojego subiektywnego porównania, które zapewne nie spodoba się wielu czytelnikom, ale po przeczytaniu tej książki zrozumiałam dlaczego nie odpowiadała mi inna, doceniona przez krytyków pozycja.

Otóż zdecydowanie bardziej wolę charakter felietonów Macieja Stuhra niż zeszłorocznego laureata nagrody Nike, twórcę esejów - Marka Bieńczyka i jego "Książkę twarzy". Dlaczego? Teraz już chyba wiem i wyjaśniam. Każde pokolenie ma człowieka, który opiniuje współczesność. Jako odbiorca lubię oceny posługujące się zasobami moich słów, metafor i motywów istniejących w moim świecie. Rozumiem, że doceniono prozę Bieńczyka, ale on opisuje świat, który jest mi obcy. Jego książka nieustannie nawiązuje do czasów dla mojego pokolenia nieznanych. Opisuje świat rodziców, pokolenia ludzi starszych ode mnie. 

Właśnie dlatego cieszę się z lektury felietonów Macieja Stuhra. Zarzuca się mu, że pisze i jest drukowany, bo ma nazwisko, mam to szczerze gdzieś, bo on żyje teraźniejszością. Wszelkie odwołania do przeszłości są dla mnie czytelne, bo jego przeszłość nie jest tak abstrakcyjna, jak ta, którą spotkałam u Bieńczyka. Przy felietonach Stuhra nie czuję kompleksu, który odczuwam, gdy czytam książki twórców odwołujących się do codzienności sprzed '89. Za to go doceniam, i za inteligencję, której odmówić mu również nie można.

Książkę polecam, bo nie jest wymagająca, ale w zamian prowokuje do kontemplacji nad codziennością.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam jego kreacje aktorskie. Z chęcią więc zajrzę do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam, bo to niewątpliwie solidna dawka soczystych spostrzeżeń, które okraszone dowcipem smakują naprawdę przyjemnie :)

      Usuń